Klub turystyczny działający przy
CKiS w Krzeszowicach

NA KAŻDĄ WYCIECZKĘ ZABIERAMY DOWÓD OSOBISTY. ODJAZDY NA WYCIECZKI Z DWORCA AUTOBUSOWEGO W KRZESZOWICACH k. REMIZY OSP.

niedziela, 30 maja 2021

Góry Izerskie

Według opracowanego harmonogramu 30 maja mieliśmy jechać na Słowację, ale wyjazdy zagraniczne dalej są w sferze marzeń. Pomysł na wycieczkę w Góry Izerskie podpowiedziała mi jedna z sympatyczek klubu. Uznałam, że skoro inni mogą to dlaczego nie my. Rozpoczęliśmy naszą wędrówkę od strony Rozdroży Izerskich, trasa spacerowa , szutrową drogą, widoków żadnych. Pod Sinymi Skałkami mieliśmy zaplanowaną dłuższą przerwę. Jest to bardzo dobre miejsce na odpoczynek , rozpościerają się stamtąd zachwycające widoki na Halę Izerską i jedyne prawdziwe w Izerach schronisko górskie, schronisko Na Stogu Izerskim. Ale nam nie było dane zachwycać się tymi widokami. Mgła i lodowaty wiatr sprawił, że zrobiliśmy sobie pamiątkową fotkę i szybko ruszyliśmy dalej. Następny zaplanowany przystanek to Wysoka Kopa - najwyższy szczyt Gór Izerskich. Dojście na szczyt nie jest oznakowane, (nie licząc przytwierdzonej pineskami kartki papieru oprawionej w koszulkę foliową) .Wysoka Kopa znajduje się na dziesiątym miejscu na Liście Korony Gór Polskich 1126 m.n.p.m. Jej szczyt nie jest zbyt imponujący , usypany kopczyk z kamieni i przywiązana do drzewa tabliczka informująca, ale możemy się poszczycić, że byliśmy tam. Od tego miejsca pogoda stała się dla nad łaskawsza, zrobiło się cieplej, słoneczko coraz częściej towarzyszyło nam w dalszej wędrówce, mgły się rozeszły i przy nieczynnej kopalni kwarcu Stanisław mogliśmy zachwycać się rozpościerającą się panoramą. Dłuższą przerwę zgodnie z planem zrobiliśmy sobie w schronisku Wysoki Kamień. Miejsce to było znane już od czasów Walonów przemierzających góry w poszukiwaniu skarbów. Z początkiem XIX wieku licznie zaczęli to miejsce odwiedzać kuracjusze ze Świeradowa Zdrój. Schronisko jak wiele innych przeszło burzliwą historię. W 1963 roku zostało rozebrane, a teren zrównano z ziemią. Dopiero w 1996 roku rodzina Gołbów ze Szklarskie Poręby kupiła ten teren i od razu rozpoczęli budowę nowego schroniska. Do dzisiaj nie jest jeszcze ukończona budowa, ale prezentuje się już okazale. Wrażenie robi wieża widokowa, szkoda tylko, że nie można na nią wejść.
Kawa po tak długiej trasie nawet z kubka styropianowego bardzo smakowała i piwo regionalne zrobiło furorę. Obfotografowaliśmy teren, odpoczęliśmy i ruszyliśmy bardzo malowniczym zejściem do Szklarskiej Poręby. Zgodnie z planem wszyscy zebraliśmy się na parkingu przy dworcu kolejowym i o siedemnastej wyruszyliśmy w drogę powrotną. W autokarze pomimo zmęczenia wszyscy byli zadowoleni i uśmiechnięci. Planujemy przyjechać w te tereny jeszcze raz, ale na dłużej, tak żebyśmy mogli pozwiedzać okolice. A że jest co oglądać i jest się czym zachwycać więc na pewno tu jeszcze wrócimy.
 
                                                                                Teresa Ślusarczyk
 
 
                                              zdjęcia A. Rokicki


 





 

niedziela, 16 maja 2021

Sandomierz 16.05.2021

     Niedzielny wyjazd do Sandomierza był swoistego rodzaju strzałem w dziesiątkę. Poluzowane dzień wcześniej obostrzenia sprawiły, że Sandomierz ożył. Można było posiedzieć w ogródkach przy kawce i napawać się urokami Sandomierza. Ale po kolei, zanim przysiedliśmy w ogródkach zrealizowaliśmy nasz program. Zwiedzanie rozpoczęliśmy przy studni na Rynku . Tutaj o 10:00 czekali na nas przewodnicy, ponieważ grupa była liczna wynajęliśmy dwóch przewodników. Wykupienie pakietu tzn. opłacenie wejściówek do zwiedzanych obiektów wraz usługą przewodnicką było naprawdę dobrym pomysłem. Nie traciliśmy czasu na niepotrzebne stanie do kas. Podzieliliśmy się na dwie grupy i rozpoczęliśmy zwiedzanie tak, żeby sobie nawzajem nie przeszkadzać. W Muzeum Ojca Mateusza bawiliśmy się doskonale, wszyscy fotografowaliśmy się z figurami woskowymi głównych bohaterów serialu. Bardziej zagorzali fani serialu nie ominęli sklepiku z pamiątkami.Przeszliśmy pod kamienicami Starego Miasta półkilometrowym labiryntem powstałym z połączenia miejskich piwnic i składów. Zeszliśmy na głębokość 12 metrów poniżej poziomu Rynku. Przewodnik opowiedział nam jak wiele katastrof budowlanych maiło miejsce przed zabezpieczeniem tych podziemi, poznaliśmy historię heroicznej Haliny Krempianki ratującej Sandomierz przed Tatarami. Podziwialiśmy pięknie oprawiony w pierścień krzemień pasiasty, zwany kamieniem optymizmu, klejnotem świętokrzyskim, czy też polskim diamentem. Nie ominęliśmy też ucha igielnego, przeszliśmy wąwozem sandomierskim, zachwycaliśmy się bogactwem wystroju bazyliki katedralnej, przeszliśmy koło Collegium Gostanianum, Domu Długosza. Spoglądaliśmy na zamek, ratusz słuchając ciekawie opowiadanych z nimi związanych historii.Czterogodzinny program zwiedzania upłynął bardzo szybko, na pożegnanie podziękowaliśmy naszym przewodnikom naprawdę zasłużonymi gromkimi brawami . Przewodnicy oprócz zgłębionej wiedzy, niezwykłej umiejętności przekazania jej okazali się również prawdziwymi pasjonatami. Wszyscy byliśmy zadowoleni zwłaszcza, że na dodatek towarzyszyła nam przez cały czas wspaniała pogoda. Słoneczko, które grzało, delikatny wiaterek i piękny Sandomierz. Cała wycieczka przebiegła zgodnie z planem, w drodze powrotnej planowaliśmy kolejny wyjazd. Tym razem osiemnasto-klilometrowa wycieczka górska, w Góry Izerskie. Dzięki bardzo dobrym warunkom drogowym udało nam się wrócić do Krzeszowice nawet trochę wcześniej.



Teresa Ślusarczyk
                                                zdjęcia A. Rokicki











piątek, 7 maja 2021

Zapowiedź wycieczki

 Ze względu na ograniczenia związane z pandemią,  zamiast wycieczki na Słowację , zapraszamy 30.05.2021 roku na wyjazd w Góry Izerskie! 




niedziela, 2 maja 2021

Góry Świętokrzyskie

Weekend majowy w długoterminowej prognozie pogody był zapowiadany jako deszczowy, zimny i wietrzny. Jednak przez cały czas liczyłam, że nie spełnią się te prognozy.
W niedzielę po raz kolejny przekonaliśmy się o wyższości wycieczek zorganizowanych nad indywidualnymi. Gdyby nie to, że byliśmy umówieni, że trasa została wyznaczona i to że zapłaciliśmy za tą wycieczkę zapewne nikt z nas by nie wstał z ciepłego łóżeczka w tak paskudną pogodę. Przez cała drogę do Świętej Katarzyny to co widzieliśmy za oknami autokaru nie napawało optymizmem. W końcu i ja zwątpiłam. Postanowiłam wprowadzić plan B. Z Świętej Katarzyny wyjść na Łysicę, wrócić do autokaru, przejechać do Nowej Słupi, wejść na Święty Krzyż i wrócić.
Ale pogoda okazałą nam trochę łaskawości. W drodze na Łysicę ulewa zmieniła się w deszczyk, potem w mżawkę, a na Łysicy nawet zza głębokich chmur mrugnęło do nas słoneczko. Rozochociliśmy się tym i postanowiliśmy nie wracać do Świętej Katarzyny tylko kontynuować naszą wędrówkę aż do Kokonina. Tu w niewielkiej karczmie obok świętokrzyskiej chałupy zrobiliśmy sobie dłuższy popas. I znowu aura okazała nam swoja łaskawość, zupełnie przestało padać, zrobiło się nawet pogodnie, z przyjemnością rozsiedliśmy się przy ławach kosztując miejscowych specjałów.
Umówiliśmy się z kierowcą, że dojdziemy do Bielin i stamtąd pojedziemy wszyscy do Huty Szklanej by kontynuować naszą wędrówkę do Świętego Krzyża i dalej do Nowej Słupi. W drodze naocznie doświadczyliśmy znaczenia powiedzenia „ wieje jak w kieleckim ( by nie powiedzieć dosadniej ;)”.
W Hucie Szklanej znowu intensywność opadów zelżała, chmury jakby wyjaśniały, a na gołoborzu zupełnie się rozeszły, zaświeciło słoneczko i ukazała nam się w całej krasie świętokrzyska panorama. W klasztorze na Świętym Krzyżu miejscowy przewodnik wytłumaczył nam w jak świętym miejscu się znajdujemy, jakie znaczenie dla Polski ma to miejsce, jak ważne jest dla ludzi wierzących. Dowiedzieliśmy się, że podwójny krzyż oznacza Relikwie Krzyża Świętego Chrystusowego. Opowiedział nam o burzliwej historii tego miejsca, niestety ze względu na remont nie zobaczyliśmy napisów na ścianach z czasów II wojny światowej „Ludożerstwo będzie karane rozstrzelaniem”. Gdyby nie to że czas nas naglił przewodnik mógłby godzinami opowiadać o tym miejscu.
Schodząc Drogą Królewską do Nowej Słupi pilnowaliśmy żeby nie przeoczyć buka Jagiełły . Z niedowierzaniem patrzyliśmy na to co po im pozostało. W Nowej Słupi zatrzymaliśmy się przy Emeryku sprawdzając czy pozostał na swoim miejscu.
O godzinie 16:30 wszyscy zebraliśmy się w autokarze pełni wrażeń, zadowoleni i uśmiechnięci, planując kolejny wyjazd.
      
                                                                                        Teresa Ślusarczyk

                                                zdjęcia A. Rokicki