Klub turystyczny działający przy
CKiS w Krzeszowicach

NA KAŻDĄ WYCIECZKĘ ZABIERAMY DOWÓD OSOBISTY. ODJAZDY NA WYCIECZKI Z DWORCA AUTOBUSOWEGO W KRZESZOWICACH k. REMIZY OSP.

niedziela, 19 września 2021

Jesienna wyprawa na Przehybę


Już jesień. Mglisto i pochmurnie, ale przyszła kolejna niedziela, więc trzeba zaliczyć kolejne kilometry. Tym razem naszym celem jest Przehyba (Prehyba)-szczyt górski o wysokości 1173 m, w zachodniej części Pasma Radziejowej w Beskidzie Sądeckim.
Nazwa szczytu Prehyba , początkowo Perehyba jest to zruszczona przez Rusinów tu dawniej zamieszkujących nazwa słowacka i oznacza przełęcz.
Taka wysokość szczytu, to dla nas niewielkie wyzwanie. Idziemy asfaltową drogą z Gabonia. Krzyżują się tu szlaki turystyczne prowadzące do Szczawnicy,
Krościenka i Starego Sącza i Rytra. Widoki więc zapowiadały się przepiękne, cóż, jak pogoda spłatała figla. Wszędzie tylko chmury i chmury. Ale peleryny nie są potrzebne. Mijamy Radiowo Telewizyjny Ośrodek Nadawczy z 87 metrową wieżą i dochodzimy do schroniska. Przeszliśmy 8 km.
W schronisku tradycyjnie. Odpoczynek, posiłek i pogaduchy. Plany budowy schroniska powstały w 1908 r. Jednak najpierw trzeba było zgromadzić fundusze. Jak były pieniądze, to pojawił się problem z kupnem parceli. Budowa ruszyła dopiero w 1936 r. a rok później pierwszą część schroniska udostępniono turystom. Zawierucha wojenna doprowadziła do zniszczenia schroniska. Po wojnie PTTK postawiło najpierw schron turystyczny w 1953 r. a w 1958 r.
wzniesiono kamienny obiekt kryty gontem, wyposażony nawet w telefon, co w tamtych czasach nie było normą w schroniskach.
Czas ruszyć z powrotem. Wracamy leśnym szlakiem, na drzewach dobrze oznakowany żółty szlak. Momentami rozsuwają się chmury i daleko w dole rozciągają się przed nami przepiękne widoki wiosek ukrytych w dolinach. Trasa nie jest trudna, ale długa i trzeba uważać na kamienie i wystające korzenie drzew. Do Moszczenicy Wyżnej gdzie kończymy maszerowanie robimy około 10 km. Niektórzy mieli niedosyt , zboczyli ze szlaku i dołożyli jeszcze 3 km.
Liczniki wskazały, że każdy z nas zrobił ponad 32tysiące kroków. No, ci nadgorliwi więcej. A dodatkową korzyścią z wycieczki były taaaakie prawdziwki i rydze. To informacja dla zachęty, żebyście szybko zapisali się na następną wycieczkę. Z Krzeszowickim Klubem Podróżnika naprawdę warto się
zaprzyjaźnić.
Relację z wycieczki zdała Teresa Rokicka



zdjęcia A. Rokicki









niedziela, 12 września 2021

Grześ-Rakoń-Wołowiec

W lipcu mieliśmy jechać w Tatry. Wszystko już było dograne, chętnych pełen autokar, no i nici. Pogoda sprawiła psikusa, musieliśmy odwołać wyjazd. Ale jak stare przysłowie mówi "nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło" To czego nie udało nam się wykonać w lipcu uskuteczniliśmy w minioną niedzielę. 12 września wielu z nas musiało wstać przed czwartą rano, ale co to dla nas za wyzwanie, my młodzi (wielu z nas tylko duchem) nam się jeszcze chce i za to zostaliśmy nagrodzeni. Pogoda jak brzytwa, słońce grzeje nie parzy, przejrzystość powietrza genialna, widoki nie do opisania. W tak piękny dzień mogą się przydarzyć tylko piękne przygody. Każdy idzie własnym tempem w grupkach, podgrupkach i parach. Trasa według indywidualnych możliwości. Ci którzy chcieli się przespacerować tylko Doliną Chochołowską, Ci którzy za cel wybrali Grzesia i Ci ambitni, którzy postanowili zdobyć Wołowiec, wszyscy zachwycali się widokami Tatr skąpanych w kolorach września. Dla takich chwil warto wcześnie wstać, warto się zmęczyć i warto pocierpieć, bo po zejściu z Wołowca chyba każdy doskonale wie , że ma nogi. Na długo w pamięci pozostanie ten nasz wrześniowy wypad w Tatry i będzie rozgrzewał nas w długie zimowe wieczory.

                                                                             Teresa Ślusarczyk


                                              zdjęcia Agata Gędłek 






niedziela, 5 września 2021

Miasteczko Galicyjskie i Park Etnograficzny w Nowym Sączu

W słoneczną niedzielę 5 września Krzeszowicki Klub Podróżnika wyruszył na wycieczkę krajoznawczą na Sądecczyznę. Naszym celem był tutejszy Park Etnograficzny oraz Miasteczko Galicyjskie -instytucje kultury Muzeum Okręgowego w Nowym Sączu. Po przybyciu na miejsce podzieliliśmy się trzy grupy i ruszyli zwiedzać wraz z przewodnikami rozległy bo 20 hektarowy i bogaty w zbiory Park Etnograficzny. Park ten prezentuję architekturę drewnianą i tradycyjną kulturę ludową Sądecczyzny, regionu obejmującego cztery grupy etnograficzne tj.: Lachów Sądeckich, zachodnią część Pogórzan, Górali Sądeckich i Łemków Nadpopradzkich. Znajduję się tu w sumie 68 obiektów zgrupowanych w kilku zespołach. Na początku zwiedzamy kryte strzechą zagrody chłopskie, zapoznając się z trudną historią pracy na tutejszej roli w dawnych czasach. Dalej udajemy się do szkoły z okresu międzywojennego gdzie nad drewnianymi ławkami z kałamarzami i piórami do pisania wiszą portrety Józefa Piłsudskiego i Ignacego Mościckiego. Kolejnym punktem jest dom posła sejmu galicyjskiego Wincentego Myjaka osoby zasłużonej dla lokalnej społeczności. Duże wrażenie robi na nas XVIII-wieczna łemkowska, z pięknym ikonostasem w której odbywają się do dnia dzisiejszego nabożeństwa w obrządku greko-katolickim, zwiedzając ją czuliśmy zapach kadzidła po niedawno odprawionej mszy. Oprócz cerkwi w tutejszym Parku Etnograficznym znajduje się także kościół ewangelicki bowiem na tych terenach przebywali w przeszłości osadnicy niemieccy. Ma on skromne wyposażenie, zgodnie z filozofią Marcina Lutra. Zwiedzamy także XVII-wieczny dwór szlachecki, rodem z „ Pana Tadeusza” , oraz chałupę zielarki, ważnej osoby w dawnej wsi, do której o pomoc w problemach zdrowotnych zwracali się często mieszkańcy. Ciekawą ekspozycje stanowią zabytki techniki napędzane wodą: młyn , tartak oraz folusz miejsce gdzie dawniej produkowane filc, stanowiący główny materiał na ciepłą odzież.Sądecki Park Etnograficzny prezentuje tradycyjną kulturę ludową Sądecczyzny w całym jej bogactwie, uwzględniając zróżnicowanie przestrzenne, majątkowe, społeczne i zawodowe we wsi sądeckiej. Z tego sielskiego krajobrazu przenosimy się do Miasteczka Galicyjskiego położonego po sąsiedzku. Jest to atrakcja turystyczna z 2010 roku, ale przenosi nas w czasy C. K. Monarchii. Mamy tu pracownie szewską, stolarską, remizę strażacką z wozami ciągniętymi przez konie. Odwiedzamy także ówczesny urząd pocztowy gdzie z portretu oraz znaczków spogląda na nas z uśmiechem i charakterystycznymi bokobrodami Cesarz Franciszek Józef I. Widzimy także jeden z pierwszych telefonów, oraz uniform pocztowy z tamtych lat. Możemy nabyć pamiątkowe magnesy i karty pocztowe, a nawet je zaadresować gęsim piórem. Zapoznajemy się także ciekawostkami zakładu fryzjerskiego i magla z czasów galicyjskich. Zwiedzamy także bardzo ważną wówczas (rzecz jasna i dziś) instytucję jaka jest apteka. Pod dwugłowym orłem cesarskim spoglądamy na wagę aptekarską, bogato ozdobioną kasę, oraz regał pełen leczniczych mikstur. Duże zaciekawienie wzbudził gabinet stomatologiczny z początków wieku oraz studio fotograficzne z zabytkowym aparatem i fotografiami .Po tej historycznej podróży przyszedł czas" wrzucić „coś na ząb" do dyspozycji mieliśmy tutejszą karczmę i cukiernię. Miłą niespodzianką był trzeci punkt naszej wycieczki, przygotowany przez naszą Panią Prezes tj. odwiedziny położonego nieopodal Starego Sącza. Miasteczka z którym związana jest postać św. Kingi. Odwiedziliśmy tutejszy klasztor Klarysek, cudowne źródełko, pospacerowaliśmy o zabytkowym rynku wyłożonym otoczakami.  Odjeżdżając spoglądamy na ołtarz papieski z pielgrzymki Jana Pawła II z 1999 roku, kiedy to w Starym Sączu Papież Polak kanonizował postać węgierskiej królewny z rodziny Arpadów. Pamiątkę z tej kanonizacji stanowi także  Brama Seklerska (jedna z trzech w Polsce) będąca wyrazem przyjaźni węgiersko-polskiej. W drodze powrotnej autokar powoli serpentynami wspina się do góry a nas żegna urokliwa panorama Beskidu Sądeckiego.

 

                                                                                       Michał Dzidek

 

                                           zdjęcia A. Rokicki i A. Bulicz