Klub turystyczny działający przy
CKiS w Krzeszowicach

NA KAŻDĄ WYCIECZKĘ ZABIERAMY DOWÓD OSOBISTY. ODJAZDY NA WYCIECZKI Z DWORCA AUTOBUSOWEGO W KRZESZOWICACH k. REMIZY OSP.

poniedziałek, 19 czerwca 2017

Tatry-Gęsia Szyja


Schodami do nieba – czyli zdobywamy Gęsią Szyję.

Niedziela 18 czerwca. O 700 ruszył autobus, za kierownicą  nieoceniony Zdzisiu.

Rozgadaliśmy się, bo przecież nie widzieliśmy się 2 tygodnie, a tu  naraz hamuuuuujjjjj!

O mało co w Nawojowej Górze na przystanku zostawili byśmy zdziwioną Misię. Potem już jedziemy bez zbędnych hec, narzekając tylko na pogodę. W trasę wyruszamy z Wierchu Poroniec. Dochodzimy do Rusinowej Polany, położonej między Gęsią Szyją a Gołym Wierchem, na grzbiecie łączącym Tatry z pogórzem Bukowińskim.

Cóż, we mgle udało się tylko dostrzec ogromnego kruka i słychać było beczenie owieczki.

Po utworzeniu Tatrzańskiego Parku Narodowego uznano, że wypas bydła i owiec stanowi zagrożenie dla roślinności i wprowadzono zakaz wypasu. W 1981 r. przewrócono wypas owiec, a zgodę na wypas otrzymał Stanisław Rychtarzyk.

Blisko polany, na Wiktorówkach, znajduje się Sanktuarium Maryjne. Za namową Zbyszka poszliśmy tam we czwórkę, choć droga w dół była karkołomna. Ale warto było zobaczyć przepiękną drewnianą kaplicę, powstałą w miejscu, gdzie około 1860 r. 14 letniej pasterce Marysi Murzańskiej ukazała się „ Jaśniejąca Pani” oraz napić się wody o cudownej mocy ze źródełka wypływającego ze skały. Chwila zadumy nad losem taterników- tak  wiele znanych nazwisk wypisano na murze okalającym źródełko. A potem napiliśmy się gorącej herbaty przygotowanej tradycyjnie dla turystów, podrapaliśmy za uszkiem rudego kota pilnującego porządku i tą samą ścieżką wróciliśmy na Rusinową Polanę.

Przed nami Gęsia Szyja. Ale dlaczego taka dłuuuuga? A jej głowa w chmurach? Przed nami setki schodów z bali drewnianych. Wyzwanie podjęte. Trzeba na tę górę wyjść. Szkoda tylko, że Tatr nie widać. Cóż, pogoda siła wyższa. Wyszliśmy na szczyt (1489 m.). Potem już cały czas w dół. Przechodzimy przez 2 pomosty przerzucone na bagnistych łąkach i skręcamy na czerwony szlak. Przechodzący turyści ostrzegają: uważajcie, bo ślisko. Ślisko nie było, ale mokro! Padające deszcze, zamieniły górskie ścieżki w rwące potoki. Chciało się zaśpiewać : „hej z kamienia na kamień, hej przeskakuje sroczka”, ale jak się na kamień nie trafiło, to jak określił Zbyszek „buty trochę nawilgły”. A potem zobaczyliśmy spienione wody Wodogrzmotów Mickiewicza i huczący Potok Roztoka. 

Po krótkim marszu mogliśmy odpocząć w schronisku PTTK im. Wincentego Pola w Dolinie Roztoki. Pierwsze schronisko wybudowano w tym miejscu w 1876 r. Obecny budynek powstał w 1913 r. w wyniku przeniesienia starego schroniska  w bardziej suche miejsce.

Jeszcze kawałek drogi i doszliśmy do Palenicy Białczańskiej. Tam czekał na nas autobus.

W drodze powrotnej „Zdzisiowa  rozgłośnia autobusowa” nadawała melodie romantyczne, nostalgiczne i takie z humorkiem. Chmury rozwiał wiatr, zaświeciło słońce i za szybami

naszego wesołego autobusu pojawiły się przepiękne góry.

No i co? Było świetnie jak zwykle.

I jak zwykle widzimy się na następnej wycieczce.


                                                                                                       Teresa Rokicka



zdjęcia: A. Rokicki, A.Bulicz