Niedziela
10 lipca 2016 roku zapisze się w kronice Krzeszowickiego Klubu
Podróżnika jako dzień, w którym przeżyliśmy wspólnie kolejną
wspaniałą przygodę. Tym razem wycieczkowy szlak powiódł nas w
Beskid Niski. Wybór stosunkowo rzadko odwiedzanego przez turystów
rejonu, okazał się strzałem w dziesiątkę. Pasmo to jest dzisiaj
najdzikszym pasmem górskim w Polsce. Jego osobliwością są
urokliwe doliny nieistniejących wsi łemkowskich, niegdyś tętniące
życiem, dziś – po przeprowadzonej w 1947 roku Akcji „Wisła”
- niemal zupełnie puste. Zanim jednak weszliśmy na szlak,
pokonaliśmy z naszym niezawodnym kierowcą 185 km drogą na Tarnów,
Wojnicz, Zakliczyn, Korzenną, Stróże, Grybów, Ropę, Klimkówkę
do Uścia Gorlickiego. Miejscowość ta do 1949 roku nosząca nazwę
„Uście Ruskie” (wcześniej „Uście Wołoskie”) została
założona w XV wieku przez rodzinę Gładyszów. Do roku 1947 była
dużą wsią łemkowską. Odwiedziliśmy zlokalizowany w niej
cmentarz wojenny z czasów I wojny światowej wg projektu Dusana
Jurkovica (znajdujące
się na nim mogiły indywidualne i zbiorowe kryją szczątki 46
żołnierzy armii austro-węgierskiej oraz 13 armii rosyjskiej) oraz
cerkwie greckokatolickie w Uściu i Kwiatoniu. Urzekły nas wspaniale
utrzymane budowle, z wielkim zainteresowaniem wysłuchaliśmy
opowieści przewodnika o historii Łemków oraz pracach
archeologiczno - konserwatorskich mających na celu zachowanie tych
niezwykłych miejsc w jak najlepszym stanie. Po zastrzyku wiedzy
wyruszyliśmy na żółty szlak prowadzący do Schroniska PTTK na
Magurze Małastowskiej. Piękne słońce i chłodzący nas delikatnie
wiaterek wprawiały wszystkich w doskonały nastrój. Początek
szlaku prowadził drogą asfaltową co może nie było zbyt
atrakcyjne, ale rozpościerający się widok wynagradzał nam tę
małą niedogodność. Po około półtorej godzinie we wsi Nowica
asfalt zamienił się w polną drogę i od tego momentu nasza
wędrówka stała się jeszcze przyjemniejsza. Prowadzeni żółtymi
znakami zanurzyliśmy się rozkwitłe różnorodnymi barwami łąki.
Po drodze rozkoszowaliśmy się niepowtarzalnym smakiem leśnych
malin, wdychając naprawdę świeże powietrze. Później jeszcze
wędrówka przez wąskie, zarośnięte leśne ścieżki i wreszcie
po trzech godzinach we wspaniałych nastrojach dotarliśmy do
schroniska. I tu czekała nas kolejna atrakcja – niezwykle
oryginalny sposób obsługi klientów. Trudno to opisać, ale nie
można tego pominąć
Wystarczy powiedzieć, że zamówienie trzeba było wykrzyczeć do
szybu windy kuchennej, którą na dół jadą pieniądze, a do góry
pyszne jedzonko i ewentualna reszta. Śmiechu było co niemiara.
Szkoda tylko, że nie widzieliśmy Pana, który nas obsługiwał. Po
tradycyjnym odpoczynku zeszliśmy na Przełęcz Małastowską, gdzie
na zakończenie wycieczki odwiedziliśmy jeszcze jeden cmentarz
wojenny – nr 60 – miejsce spoczynku 174 żołnierzy armii
austriackiej. Z mocnym postanowieniem dalszej eksploracji Beskidu
Niskiego we wspaniałych nastrojach wróciliśmy do Krzeszowic.
autor tekstu: Agata
Kulczycka
Dla
ciekawskich:
zdjęcia: A. Rokicki, M. Dzidek |