Wycieczka do Czech w wydaniu jednodniowym to nowatorski pomysł na tanie zwiedzanie. W tym roku czekają nas jeszcze dwie takie wycieczki, pierwsza to Stawy Janowickie a druga Targi Świąteczne w Pradze, ale o tym potem teraz wspomnienia ze Skalnego Miasta. Wyjechaliśmy zgodnie z planem o czwartej rano, mimo tak wczesnej pory nikt się nie spóźnił, nikt nie narzekał i nie marudził. Każdy rozsiadł się wygodnie, a ci którzy mieli otulili się kocykiem i „złapali jeszcze oczko” ci bez kocyków też. Rozbudziliśmy się dopiero w Paczkowie, zatrzymaliśmy się tam na przerwę śniadaniową i oczywiście kawę , a amatorów porannej kawy pełen autokar. Po porannej kawie świat się lepiej zapowiada , a nasz dzień zapowiadał się super. Pogoda wymarzona, niebo błękitne, wokół połacie żółto kwitnącego rzepaku i do tego wszyscy w autokarze uśmiechnięci . Dojechaliśmy zgodnie z planem, przed punktem informacyjnym czekał już na nas przewodnik Pan Adam. Zwiedzanie rozpoczęliśmy od przejścia koło niezwykle urokliwego jeziorka, które powstało na terenie byłego kamieniołomy i tu oczywiście pierwsze fotki. Idąc dalej szlakiem za wyznaczonym zielonym kolorem co rusz zatrzymywaliśmy się by spojrzeć na fantazyjne formacje skalne i posłuchać opatrzonych humorem opowieści. Gdyby nie informacja od naszego przewodnika nikt z nas nie potrafiłby wytłumaczyć dlaczego formacja skalna o nazwie Głowa Cukru tak właśnie została nazwana. My już wiemy i jak nas ktoś poprosi to powiemy. Przy Gotyckiej Furcie oczywiście obowiązkowo każdy musiał się uwiecznić, a mieliśmy szczęście bo wyjątkowo nie było tłumów. A po przekroczeniu bramy weszliśmy na Plac Słoni, skały pokazywały się w coraz to bardziej wyszukanych formach: Ząb Karkonosza, Wieża Elżbiety, Kamień Gromowy, Czarci Most, Kochankowie, Starosta i Starościna i wiele innych. Po drodze był Mały Wodospad no i ten bardziej wyczekiwany Duży Wodospad. Nie obyło się bez proszenia Karkonosza o wodę, ale niestety nie wysłuchał naszych próśb. Z przewodnikiem doszliśmy do kasy przy jeziorku i tam się pożegnaliśmy. Wszyscy ochoczo zdecydowali , że popłyną tratwą po jeziorku. Jeziorko nieduże i rejs króciutki, ale humoreski flisaków zabawne. Pozostało nam wrócić zielonym szlakiem do punku wyjścia zataczając pętelkę i jeszcze spacer wokół szmaragdowego jeziorka. Oczywiście nie obyło się bez kosztowania regionalnych a raczej narodowych przysmaków Czechów tj. zapiekanego sera, czy knedliczków i oczywiście czeskiego piwa. Wyjechaliśmy zgodnie z planem i równie zgodnie wszyscy razem stwierdziliśmy, że było super. Wszystko nam wypaliło, ale co się dziwić, że jest super skoro na nasze wycieczki jeżdżą tacy super ludzie!
Teresa Ślusarczyk